Idealny dzień mężczyzny, dla mnie to chyba idealny dzień mastera 😉 Jako że mam dobry humor, to będzie wpis z przymrużeniem oka, odejdę trochę od tematyki BDSM, żeby udowodnić, że nie tylko tym żyje… chociaż. Na początek dwie rzeczy zaczerpnięte z Internetu, tekst, który większość z nas czytała, oraz filmik produkcji rosyjskiej: http://www.youtube.com/watch?v=EKMRJGl16nI
06:00 – budzik dzwoni
06:15 – ktoś ci robi loda
06:30 – wielka, zadowalająca kupa poranna, przy tym czytasz dział sportowy w gazecie
07:00 – śniadanie: rump steak, jajka, kawa, toasty, wszystko przygotowane przez nagą gosposię
07:30 – limuzyna podjeżdża
07:45 – parę szklaneczek whiskey w drodze na lotnisko
09:15 – lot prywatnym jetem
09:30 – limuzyna z szoferem zawozi cię do klubu golfowego, po drodze ktoś ci robi loda
09:45 – gra w golfa
11:45 – lunch: fast food, 3 piwa, butelka Don Perignon
12:15 – ktoś ci robi loda
12:30 – gra w golfa
14:15 – limuzyna z powrotem na lotnisko (parę szklaneczek whiskey)
14:30 – lot do Monte Carlo
15:30 – popołudniowa wycieczka na ryby, wszystkie towarzyszki podróży płci żeńskiej są nago
17:00 – lot do domu, masaż całego ciała przez Anne Kournikowa
18:45 – kupa, prysznic, golenie
19:00 – oglądasz wiadomości w telewizji: Brad Pitt zamordowany, marihuana i hardcore-pornos zalegalizowane
19:30 – kolacja: rak na przystawkę, Don Perignon (1953), wielki stek, na deser lody serwowane na nagich piersiach
21:00 – Napoleon Cognac, Cohuna, oglądasz sport w TV na szerokopanoramicznym, dużym odbiorniku, Polska pokonuje Niemcy 11:0
21:30 – seks z trzema kobietami, wszystkie wykazują skłonności do nimfomanii
23:00 – masaż i kąpiel w whirlpoolu, do tego pizza i duże jasne
23:30 – ktoś ci robi loda „na dobranoc”
23:45 – leżysz sam w lozku
23:50 – 12-sekundowy pierd, którego ton zmienia się 4 razy i który zmusza psa do opuszczenia pokoju
… 12 sekundowy…. może w tym miejscu zupełnie powstrzymam się od komentarza, ten tekst i tak przedstawia nas mężczyzn, jako wielkich prostaków, chociaż skądś to się musiało wziąć. Może w takim razie ja spróbuje określić idealny dzień mastera według mnie. Master jest również facetem, ale czy robienie mi loda, co chwile tak by mnie uszczęśliwiło, zwłaszcza jeszcze, że jest tu cały czas wymienione słowo ktoś, nie mam ochoty by robił to byle kto. A czy trójkąt lub wielokąt jest tak pożądany? Naprawdę, a co ten przeciętny konsument wielkich ilości piwa by z tymi panienkami robił? Najpierw trzeba jedną móc zadowolić… No, ale nic, czy ilość panienek na raz jest taka ważna?
Inna sprawa to taka, że to, że jestem masterem nie oznacza, że jestem zboczeńcem, że mogę zrobić wszystko. Czy to, że lubię dominacje musi znaczyć, że obojętne mi jest, nad kim dominuje? Nie wiem, czemu właśnie to, że należę do tych klimatów dla wielu ludzi musi oznaczać, że jestem jakimś zboczeńcem. Lubię to, co robie i robie to tak by sprawiało przyjemność. Też jestem normalnym człowiekiem, zobaczcie, jaki dzień jest dla mnie idealny.
No, więc idealny dzień mastera, budzę się rano w swoim haremie… eee szczerze to nie. Dla mnie idealny dzień mastera to również i idealny dzień faceta, budzę się a moja kobieta jest obok mnie… idę spać i ona tam jest. Idealny dzień to dzień spędzony z nią! Tak naprawdę człowiek w pewnym momencie rozumie dopiero, co się liczy tak naprawdę. Robiłem w życiu już wiele rzeczy, jeszcze więcej rzeczy zrobiłem z BDSM. Przez swoją nazwijmy to „karierę” w BDSM kilkukrotnie zmieniałem do tego wszystkiego podejście. Zdobyłem naprawdę prawie wszystkie szczyty, które były do zdobycia, szczerze przyznaję, że prawie wszystkie, bo na pewno wszystkiego nie osiągnąłem. Ale generalnie brałem, co chciałem, dostawałem, co chciałem. Nie mam sensu teraz się zagłębiać w to wszystko. Ale wiem gdzie moja droga poprzez BDSM dobiegła, dobiegła do związku. W życiu przychodzi czas na ustabilizowanie się, przychodzi taka osoba, z którą chce się zostać. I co BDSM umiera? Nie, wszystko zależy od tego jak bardzo go chcemy. Nie będę ukrywał, że było ciężko na początku, że nie poradziłbym sobie bez Jej pomocy. Ale i o tym przyjdzie czas napisać. W każdym bądź razie dzisiaj dobry dzień nie mierze ani ilością lasek, ani machnięć batem, czy nawet długością liny użytą do wiązania. Dziś dobry dzień to dzień z Nią, choć oczywiście, jeśli tylko możemy nie żałujemy sobie pewnych rzeczy…
I od tego krótkiego wstępu zacznę chyba pisać również o sobie, nie tylko o BDSM. Na początek musze się cofnąć o jakieś 6 lat wstecz… cdn.